Brak ludzi w kościele w niedzielę prawdopodobnie będzie trwał kilka miesięcy. Tylko co dalej? Może niektórzy z nich „przestaną czuć potrzebę” lub odkryją, że „bez Mszy też można być dobrym człowiekiem”. Skoro odpuszczono im, to oni potem też sobie odpuszczą…? Przecież dla wielu wiernych niedzielna Msza jest jedyną praktyką religijno-duchową w życiu, więc jeśli teraz przez długi czas i jej nie będzie?

Ludzie, którzy mi mówili, że „stracili wiarę”, kilka lat wcześniej po prostu przestali być w Kościele i to wystarczyło, by stracić wiarę. Podobnie jak „niewierny” Tomasz, który nie był z Apostołami, gdy Pan ich nawiedzał po Zmartwychwstaniu a gdy się zjawił, zażądał już dowodów…
 

Może więc warto przypomnieć praktyki duchowe uświęcone tradycją Kościoła, które można wdrożyć w ten wyjątkowy czas, by po prostu nie stracić wiary:

  • Pacierz. To nie jest tylko dla dzieci, warto do niego sięgnąć np. z książeczki (ups, gdzie moja książeczka?)
  • Akty strzeliste. To krótkie, płynące z serca myśli: Jezu, ufam Tobie. Boże, kocham Cię itd. Święci bardzo je lubili i stosowali, szczególnie w chwilach zwątpienia czy życiowych burz lub gdy już po prostu nie potrafili inaczej się modlić.
  • Nawiedzenie Najświętszego Sakramentu. Kościoły są otwarte, warto wejść i odwiedzić Pana Jezusa, pobyć z Nim 10 minut, dać się mu dotknąć, objąć, pokochać.
  • Modlitewne czytanie Pisma Świętego (łac. lectio divina). Czytać Biblię, ale nie jak gazetę czy książkę, lecz jak list od najdroższej Osoby. Z namaszczeniem. Jakby to On do mnie mówił.
  • Czytanie żywotów świętych lub jakiejś książki o życiu duchowym. Warto nauczyć się rozmyślać z kartką papieru. Myślę o jakiejś treści, co powiedział (zrobił) Jezus i zapisuję swoje myśli. Potem, np. wieczorem mogę do nich wrócić. Jeśli chodzi o czytanie, miałbym inne propozycje niż sugerowane w necie „Dżumę” lub „Jądro ciemności”.
  • Rozmyślanie. Przez 15-30 min wziąć sobie jakąś duchową treść (polecam jakieś Słowo lub czyn Jezusa), spróbować nad tym rozmyślać, dotrzeć do sensu: o co w tym chodzi dla mnie?

  • Różaniec, Koronka, tzw. modlitwa Jezusowa. Nie chodzi o powtarzanie, chociaż i powtarzanie ma sens. Wiedzą to muzycy, sportowcy itd.
  • Wieczorny rachunek sumienia – czasu nam teraz Pan Bóg daje dużo, więc może dużo go marnujemy? Warto taką praktykę wdrożyć na zawsze.
  • Brewiarz: jest na stronie brewiarz.pl. To nie jest szlak dla zawodowców (tzn. księży), lecz, jak głosi tytuł: Codzienna modlitwa Ludu Bożego.
  • Adoracja Krzyża. Adoruj krzyż, codziennie, przez 3 minuty. Mów do Jezusa Ukrzyżowanego, a On powie coś do Ciebie.
  • Godzinki, Gorzkie Żale. Można je śpiewać z całą rodziną, próbować wyjaśnić im treści, bo są nieco „zakodowane”.
  • Ciało. Chodzi mi o małe gesty. Z rozmysłem zrobiony znak krzyża. Pocałowanie swojego krzyżyka, medalika, ikony. To chyba można zrobić. Za ciałem niech idzie serce.
  • Cisza. „Wchodź do swej izdebki”, czyli do swego własnego serca. W czasie jednego z objawień w Medjugorie usłyszałem od widzących, że Maryja prosi, by każda rodzina miała w swoim domu kącik do modlitwy, przeznaczony tylko na to, by każdy mógł tam sobie przycupnąć i odmówić modlitwę, pobyć z Bogiem, popatrzeć na ikonę. Warto mieć taki kącik.

 

 

To wszystko, co zostało wyżej wymienione, w tradycji duchowości chrześcijańskiej nazywa się „ćwiczenia duchowne”. Teraz podobno hitem są filmiki z ćwiczeniami fizycznymi, które można wykonać w domu. Świetna sprawa, bo siłownie są zamknięte, z kościołami może też tak się stać. A to są „ćwiczenia duchowne”, które można odprawić w domu. I wszystkie są sprawdzone, działają. Wszystko po to, aby - jak kiedyś usłyszałem na rekolekcjach - nasza dusza przez ten czas nie obrosła tłuszczem.


 

 

Ps. Jeszcze jedno. Ktoś mi mówił, że gdy w czasie rekolekcji w ciszy kierownik duchowy zapytał go: jak karmisz swoją duszę?, on odpowiedział: „gdy czyszczę buty lub myję gary, puszczam sobie Szustaka albo Glasa”. „No to lipa” - powiedział tamten.

Nie chodzi o Szustaka czy kogo innego, tylko o skupienie, o potraktowanie „ćwiczenia duchownego” z oddaniem, wsłuchanie się całym sobą w Boże słowo. Słuchanie YouTube przy czyszczeniu butów może być fajne, ale nasi święci raczej nie nazwaliby tego ćwiczeniem duchownym... Spróbujemy?

 

Źródło: Ks. prof. Adam Rybicki – przedruk za portalem „Wiara”