"Macierzyństwo okazało się brutalnym strzałem w mój egoizm, w wieczne dogadzanie sobie w myśl zasady „bo ja zawsze miałam ciężko”… Musiałam umrzeć a wraz ze mną wszystko, w co wówczas wierzyłam" - napisała w instagramowym wpisie Agnieszka Chylińska.

Agnieszka Chylińska niejednokrotnie w rozmowach podkreślała, że jej życie odmieniło się w momencie pojawienia się dzieci. Często tłumaczy, że jej proces dojrzewania trwa, ale odkąd urodziła swoje pociechy, musiała zmienić priorytety, a przede wszystkim – wydorośleć. W młodości pojawił się bunt, który wylewał na jej bliskich pokłady złości, niezrozumienia – i jak tłumaczy – egoizmu, którego ciężko się pozbyć.

Artystka podzieliła się z fanami wyjątkowym postem o swojej roli jako matki. Macierzyństwo miało być dla mnie kolejnym sukcesem, rolą w którą wejdę instynktownie, z radością, zapałem i pewnością siebie. Etapem idealnie wklejonym do mojego ówczesnego życia, gdzie miało być „doklejone” do bieżących spraw jak rodzaj pluszowej przybudówki – napisała Chylińska.

Niełatwe macierzyństwo

Artystka zwróciła uwagę, że jej macierzyństwo od pierwszych chwil nie było łatwe. Właściwie – okazało się brutalnym strzałem w mój egoizm, w wieczne dogadzanie sobie w myśl zasady „bo ja zawsze miałam ciężko”… Musiałam umrzeć a wraz ze mną wszystko, w co wówczas wierzyłam – tłumaczy piosenkarka.

Podkreśliła, jak ważnym w macierzyństwie jest obecność drugiej osoby, towarzyszenie w trudnych chwilach i wsparcie bliskich. Zaznaczyła, że sama była w swoim macierzyństwie bardzo samotna i pogubiona.

Ukryte pokłady miłości

Chylińska zaznacza jednak, że pomimo tych wszystkich trudności i poszukiwania siebie w macierzyństwie – był to dla niej ratunek w codzienności. Dzisiaj mogę powiedzieć, że macierzyństwo mnie uratowało, pomogło odnaleźć w sobie pokłady miłości, o której istnienie siebie samej nie podejrzewałam. Ale to moja historia i mój proces. Proces, który cały czas trwa… – tłumaczy artystka.

„Życia nauczyły mnie moje dzieci”

Agnieszka Chylińska w swoich mediach społecznościowych zamieszcza treści, które odwołują się do jej – jak sama mówi – trudnej przeszłości. Mówi o problemach natury psychologicznej, a także o tym jak ciężko jest młodej osobie w świecie pełnym paparazzi i interesujących się ciągle tabloidów.

Chorowałam na życie. Bo wymyśliłam sobie jakąś pełnię czegoś co istniało tylko w mojej głowie. Chorowałam na relacje, na fascynacje, na przedmioty, na które nagle było mnie stać. Chorowałam na afekty, defekty i wszystko, co migotało obietnicą, że przez moment poczuję się bardziej wartościowa, coś znacząca, ciut ważniejsza – pisze we wpisie Chylińska.

Podkreśla jednak, że życie pomimo wszelkich trudności, jest absolutnie piękne, kiedy ma się czas, aby się na chwilę zatrzymać. Znowu nic nie wiem o życiu, choć ciągle zachwyca mnie mocno fakt, że potrafi być tak zaskakująco piękne, gdy się na nie patrzy bez żadnej blendy, bez chaosu, gonitwy myśli, zamartwiania się. Życia tu i teraz nauczył mnie Mój Syn. Cierpliwości i wytrwałości Moje Córki. Mądrość dzieci zachwyca i zawstydza jednocześnie, gdy się znajdzie w końcu czas na to, by uznać, że też się takim było i to gdzieś zostało po drodze zgubione…bo się biegło za Bóg wie czym… – puentuje artystka.

„Jestem łajdakiem, który przychodzi do Pana Jezusa”

W 2018 r. artystka udzieliła przejmującego wywiadu o swojej karierze, budowaniu pewności siebie, a także o swojej wierze i relacji z Bogiem. Jestem łajdakiem, który przychodzi do Pana Jezusa. Już nie jestem tą narysowana przez siebie matką Polką, która ma wszystko ułożone w szufladce, ale ja przychodzę jako łobuz i pytam: „Czy taką mnie kochasz?”. Czy to prawda, że właśnie taką będziesz mnie kochał – niedobrą, egoistyczną, robiącą rzeczy podłe – czy taką mnie pokochasz?”. Myślę, ze ta modlitwa przez to jest dzisiaj bardziej prawdziwa i to mnie trzyma. To dziś jest bardzo fajna relacja – powiedziała w wywiadzie artystka.