Rozważania ks. Piotra Pawlukiewicza pochodzą z książki „Dbaj o dziś. 366 dni z ks. Piotrem Pawlukiewiczem”
Buduj z cegieł, które masz
Miłość to słowo, które – choć najważniejsze na świecie – jest najbardziej nadużywane i znacznie straciło swoją moc. To dlatego mówimy o miłości innymi słowami, które w dużym stopniu znaczą to samo.
Zamiast „kocham” można powiedzieć „przepraszam”, „pomóż mi”. I to jest OK.
Pokora – bez niej nawet największe dobro nie jest miłością.
Często brak pokory przeszkadza w relacjach. Boimy się wyciągnąć rękę do zgody, by nie poniżyć się, nie ośmieszyć.
Co się wtedy dzieje? Wtedy w relacji następują tak zwane ciche dni. Dlatego tę rękę trzeba wyciągać.
Każde „kocham”, każde „przepraszam”, każde „pomóż mi” to cegiełka. Pomyśl, jak potężny, jak piękny dom można wybudować z tych cegiełek!
Wypełniasz obowiązki czy dbasz o relację?
Dwie osoby. Obydwie chodzą do kościoła. Modlą się, przystępują do spowiedzi, ale jedna wypełnia obowiązki, a druga kocha Pana Boga. Zewnętrznie – wszystko tak samo; wewnątrz – inny świat.
Niestety wiele osób tylko wypełnia obowiązki i wydaje się im, że są naprawdę religijne. Spróbuj poznać, czy twoja religijność to kontakt z żywym Chrystusem, czy tylko wypełnianie obowiązków.
Z czego się spowiadasz? Z łamania przepisów czy z uchybień wobec Osoby – Jezusa? Czy mówisz w konfesjonale: „Sprawiłem Jezusowi przykrość, zawiodłem Go”?
Czy myślisz o Jezusie, na przykład w pociągu? Nie o Mszy Świętej, nie o spowiedzi, nie o Kościele, nie o księżach, ale o Jezusie? Czy wyobrażasz sobie Jego twarz? Czy zastanawiasz się, czy Jezus jest zadowolony, czy się uśmiecha, czy marszczy brwi?
Wiesz, czego jeszcze ci potrzeba?
Wiem, że masz wiele spraw na głowie, że wiele ci potrzeba. Potrzebujesz pieniędzy, mieszkania, lekarza specjalisty, znajomego w ministerstwie… Ale wiesz, czego jeszcze ci potrzeba? Boga-człowieka. Narodzonego Jezusa i Jego pokoju.
Biegasz, gonisz, krzyczysz, kłócisz się, denerwujesz się, masz i tracisz… I siadasz wieczorem w fotelu lub na wersalce i mówisz: „Nie dam więcej rady!”.
I wtedy potrzeba ci Boga, który przyszedłby i powiedział: „Uspokój się. Jestem Bogiem Wszechmogącym, który cię pokochał i nie pozwoli, by stała ci się krzywda. Zaufaj Mi”. Tego ci potrzeba – nauczycielu, pielęgniarko, hydrauliku, kierowco, emerycie, ekspedientko. Potrzeba ci Bożego Dziecka, które swoją rączką objęłoby ci szyję i powiedziało: „Kocham cię”.
Bóg-człowiek chce dziś wejść w twoje życie.
Z psem to ja muszę…
Kolega zaprasza kolegę na imieniny.
„Jak ja nie lubię do ciebie przychodzić. No ale przyjdę”, mówi zaproszony.
Co tamten mu odpowie? „To już nie przychodź”.
A teraz pomyślmy, co czuje Jezus, gdy my mówimy: „Kurczę, jak mi się nie chce chodzić do kościoła. Jak mi się nie chce chodzić do spowiedzi”.
Proszę wybaczyć porównanie, ale pies potrafi być dla nas ważniejszy niż Pan Bóg.
– Byłeś w kościele?
– Nie byłem. Nie miałem czasu.
– A z psem na spacer wyszedłeś.
– To co innego. Z psem to ja muszę.
Prawo Boga to prawo miłości. Bóg chce być przez nas kochany.
Chce być kochany sercem.
Nie graj, nie ma się co męczyć
Nie graj kogoś, kim nie jesteś, bo granie jest trudne i dużo kosztuje.
Na przystanku stoi grupa nastolatków. Zimno, uszy sine, ale oni mają gołe głowy, bo założyć czapkę to obciach. Aż jeden z nich nie wytrzymuje i wyjmuje z teczki czapkę.
„Co się będę wygłupiał?”, myśli.
Okazuje się, że inni też mają czapki w plecakach. Wyjmują je i zakładają.
Od razu cieplej, od razu milej. Stoją i śmieją się sami z siebie.
Nie graj. Nie ma się co męczyć.
Grzechem jest pragnąć mało
Nam się niekiedy wydaje, że ideał chrześcijanina to człowiek powściągliwy. Myślimy, że chrześcijaństwo to wiedza, praktyki, moralność… A Jezus szukał spragnionych.
Nie wybierał „porządnych”, ale spragnionych: „Boże, Ty Boże mój, Ciebie szukam; Ciebie pragnie moja dusza, za Tobą tęskni moje ciało, jak ziemia zeschła, spragniona, bez wody” (Ps 63, 2).
Wyobraź sobie, że wybuchł pożar i potrzebujesz ratunku. Wybierasz numer straży pożarnej i mówisz powściągliwe: „Halo, nie przeszkadzam?”, czy raczej krzyczysz: „Ratunku, pali się!” i podajesz adres?
Jak mocno pragniesz Jezusa? Jak bardzo pragniesz pomocy?
Grzechem jest nie mieć pragnień. Grzechem jest też pragnąć mało.
Jezus dawał, ile kto chciał.
Kto nie oddycha Bogiem, udusi się samym sobą
O Duchu Świętym mówimy obrazowo.
Porównujemy Go do wiatru – bo pojawia się nie wiadomo skąd; do ognia – bo rozpala miłość i gorliwość, a wypala to, co w człowieku grzeszne.
To Duch Święty jest Tym, który może nas przemienić.
To On jest nadzieją w słabości.
Zamiast użalać się nad trudnościami życia, módlmy się o dar Ducha Świętego.
Jeżeli przyjmiemy Go do naszych serc, będziemy zdolni do czynów i wyrzeczeń miłości, które zadziwią nas samych.
Kto nie oddycha Bogiem, udusi się samym sobą.
Dusimy się w naszej religijności.
Bez Ducha Świętego nie wiesz, kim jesteś.
Duch Święty to Boży respirator.
To Boży Wiatr.
Wiatru nie przewidzisz, nie zaplanujesz, nie poprowadzisz. „Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha” (J 3, 8).