“Odkrywałem, że sam niewiele mogę”. Historia powołania Mateusza
“Szukałem i pytałem Pana Boga, gdzie jest dla mnie miejsce, co chce, abym robił?”. Mateusz Baran przyjął w sobotę święcenia kapłańskie.
Do Seminarium pierwszy raz poszedłem po maturze. Bardzo dobrze wspominam rok spędzony w Urlach wśród koleżeństwa oraz w zaciszu leśnym. Tam też zapragnąłem doświadczyć nieco życia dorosłego i zawalczyć o niektóre sprawy, z czego z perspektywy czasu bardzo się cieszę i widzę tej decyzji dobre owoce. Wśród różnych prac, studiowania filologii klasycznej na UKSW, muzycznego kształcenia na Miodowej w moim sercu i w myśli przeplatało się nieodparte wrażenie, że każde następne to nie do końca moje miejsce.
Szukałem więc i pytałem Pana Boga, gdzie jest dla mnie miejsce, co chce, abym robił? Bardzo intrygujący był dla mnie zawsze fragment Ewangelii, kiedy Pan Jezus modli się żarliwie w Ogrójcu i prosi Ojca, by to Jego, a nie Jezusa wola się spełniła. Poszedłem za tą wskazówką i również, tak jak potrafiłem, modliłem się o swoje powołanie. Towarzyszyli mi przy tym moi przyjaciele, którzy opowiadali mi o Duchu Świętym albo mówili wprost nieraz trudne rzeczy, czy po prostu byli. Patrzyłem na kapłanów, którzy oddawali siebie samych dla parafian i starali się kochać Chrystusa, jak tylko potrafią.
“Wtedy doświadczyłem zaproszenia Pana Jezusa do kapłaństwa”
W końcu znalazłem się we wspólnocie osób, którzy proszą Pana Jezusa o różnego rodzaju uzdrowienia i coś dla siebie też tam znalazłem, potem zacząłem służyć i.. zobaczyłem, że to nie wystarcza. Zrozumiałem, że do mnie należy inna służba. Długi czas chodziły za mną słowa Pana Jezusa: ,,Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem”… W modlitwie do Ducha Świętego, później w cichej obecności eucharystycznej, doświadczyłem zaproszenia Pana Jezusa do kapłaństwa.
Wiele osób mi kibicowało, nawet mówiło mi, że byłbym świetnym księdzem. Jednak dopiero osobiste doświadczenie i Jego „Pójdź za Mną” i ,,rób takie rzeczy, które Ci przygotowałem” przekonały mnie i przybliżyły do decyzji, by oddać się Panu Jezusowi w kapłaństwie. Po studiach, doświadczeniu pracy, poszedłem do Seminarium Warszawskiego w 2019 r. z mocną decyzją, że chcę się oddać Tobie Panie, tak jak tylko potrafię. Potem za każdym kolejnym krokiem, kandydaturą, lektoratem, akolitatem rozpoznawałem, że Pan Bóg stawia mnie schodek wyżej, i że mam iść dalej.
Kapłaństwo to dar!
W Seminarium doświadczyłem również bliskości Pana Jezusa od Niego samego, a także od ludzi, braci, których postawił na tej drodze. Odkrywałem, że sam niewiele mogę i dobrze być we wspólnocie ludzi, którzy nie są doskonali, ale chcą zaufać Jezusowi i takimi jacy są, dać Mu się na prawdziwą ofiarę… Ciekawe, nieraz przecież te ścieżki nie są proste, ale po czasie jakoś je bardziej doceniam.
Mógłbym pewnie powiedzieć, że jako dziecko bawiłem się w księdza, że to powołanie, jak mówili bliscy, było widać, itp. Jednak bez osobistego zaproszenia Pana Jezusa i mojej osobistej decyzji, zgody na Jego plan, chyba nic by z tego nie wyszło. A jak bardzo ludzie obecni na tej drodze pomagają! Nie mogę wyrazić wdzięczności, jaką za to mam! Myślę, że z tym wszystkim, w co wyposażył mnie dobry Bóg, jak i znając trochę siebie, nie będę mógł długo siedzieć w spokoju… Mam nadzieję, że zawsze będę miał ,,ręce pełne roboty” i trochę dla Pana Jezusa zdziałam.
Kapłaństwo to dla mnie dar, którego nie pojmuję, przed którym drżę, który mnie przerasta, ale też jest to miejsce, które dla mnie dobry Bóg przewidział i które widzę, że jest moją drogą do tego, by zostać szczęśliwym wraz z Nim. Sam tej przygody, tego skoku w ocean jestem bardzo ciekawy…